A HARD RAIN’S A-GONNA FALL
Wszyscy mówią „Nobel”, „Nobel”… Może już nie mówią, bo o czym tu jeszcze mówić? Brak (do dziś, 25 października) jakiegokolwiek śladu, co laureat o tym wszystkim myśli, staje się pożywką dla tez tych, których to jeszcze interesuje. A świat ma poważniejsze problemy.
Przy okazji oczywiście rodzi się hejt, wymierzony przeciwko już nie tylko samemu faktowi uhonorowaniu Dylana Noblem, ale też przeciwko obecnej postawie BD, jak gdyby nic się 13 października nie stało. Bo jak to – nie dość, że tylu wybitnych twórców znów musiało obejść się smakiem, to jeszcze wielu artystów zaangażowało się w obronę werdyktu sztokholmskiego – a on milczy??
Może to faktycznie „arogancja i niegrzeczność”. Czy to coś zmienia? Nagrodę przyznaje się za dzieło, a nie za potencjalny stosunek laureata do samej nagrody. To teksty piosenek (i one same) zostały uhonorowane, a nie człowiek.
A świat, jak napisałem wyżej, ma problemy większe.
{Il. za stroną http://likesuccess.com/topics/16234/hell-on-earth}
Apokalipsa wcale o nas nie zapomniała. Tak samo, jak już tyle razy w ostatnim stuleciu, mamy szansę wszyscy się pozabijać – bronią, substancjami, niesprawiedliwością, przemocą psychiczną, wybijaniem poszczególnych sektorów Natury, stwarzaniem warunków do coraz odporniejszych wirusów.
Kiedy w 1962 roku 21-letni Dylan napisał jeden ze swych najsłynniejszych śpiewanych poematów, sytuacja była bardziej oczywista – główne zagrożenie stanowiła wojna mocarstw. Jednak utwór, wbrew temu, co się niekiedy sądzi, nie był reakcją na kryzys kubański, powstał bowiem wcześniej.
Był wyrazem przestrachu stanem świata.
{Il. copyright Mal Bray, ze strony http://fineartamerica.com/featured/bob-dylan-a-hard-rains-a-gonna-fall-mal-bray.html}
Silnie zainspirowany poezją katastroficzną w duchu T. S. Eliota z jednej strony, a twórczością beatnika Allena Ginsberga z drugiej (ten drugi, gdy usłyszał pieśń pierwszy raz, zapłakał), utwór korzysta ze wzoru strukturalnego posępnej ballady szkockiej Lord Randall. Tam też matka pyta syna na początku każdej zwrotki o jego stan, on zaś jej odpowiada. Robi to zwięźle. Dylan odpowiada swej „lirycznej matce” znacznie obszerniej. Jak sam w tamtym okresie oznajmił, upchnął w tekście pierwsze wersy wszystkich piosenek, których pewnie nie zdąży napisać…
Mieć 21 lat i napisać taką „pioseneczkę”… Za ten jeden utwór Nobel bezapelacyjny. Bo siła poetycka jest ogromna, a siła rażenia na trzewia nie zmalała do dziś. Co jest, niestety, naszą, ludzi, zasługą.
Jakieś chmury wciąż przywołujemy niczym opętani płanetnicy.
O dziwo, przekład utworu nie trwał długo. Dylan tak jakby prowadził mnie za rękę. To, co napisałem po polsku dwa lata temu w święto Bastylii (omen?), pozostało. 14 lipca 2014 roku zacząłem i ukończyłem swoją wersję.
Oryginał jest długą balladą na 6/8, w typowym tempie folkowym. Uciekając od tego schematu, zaproponowałem kolegom, byśmy poszli tropem, którym ruszył Bryan Ferry – i zagrali to z rockowym przytupem na 4/4. I tak zostało.
Gramy to w „klasycznym” składzie – ja na dwunastce akustycznej, Jacek na akustycznej szóstce, Marek na gitarze basowej, Polo na perkusji. Z Markiem we dwóch wymyśliliśmy podchwytliwe przejście między zwrotkami.
Refreny śpiewa ze mną zanurzony od lat w Dylanie głos Martyny Jakubowicz.
A tekst idzie tak:
„O, synku mój, powiedz, gdzieżeś ty był?
O, błękitnooki mój, mów mi co sił!”
Brnąłem po zboczach tuzina gór mętnych
przeszedłem, przepełzłem sześć szlaków pokrętnych
kroczyłem przez siedem borów posępnych
stawałem na brzegach tuzina mórz zziębłych
i u wrót cmentarzy po długich wędrówkach
twardy deszcz, twardy deszcz, twardy deszcz, twardy deszcz
na twardy deszcz już zbiera się
„O, synku mój, powiedz, coś widział był?
O, błękitnooki mój, mów mi co sił!”
Widziałem niemowlę i w krąg dziką sforę
widziałem szlak pusty, pokryty złotem
widziałem krew, co z czarnej gałęzi ciekła
widziałem dom, w nim ludzi, krwawe młoty w ich rękach
widziałem białą drabinę na dnie zbiornika
widziałem miliony mówców o spętanych językach
widziałem strzelby i miecze w dłoniach dziecięcych
twardy deszcz, twardy deszcz, twardy deszcz, twardy deszcz
na twardy deszcz już zbiera się
„O, synku mój, powiedz, coś słyszał był?
O błękitnooki mój, mów mi co sił!”
Słyszałem huk burzy, co grzmiał jak przestroga
słyszałem ryk fali, co świat cały by zmiotła
słyszałem gorejący rytm stu perkusji
słyszałem słów tysiąc szeptanych na puszczy
słyszałem skargę głodnego i śmiech gawiedzi
słyszałem pieśń poety, co umarł w rynsztoku
słyszałem głos klauna, co płakał w zaułku
twardy deszcz, twardy deszcz, twardy deszcz, twardy deszcz
na twardy deszcz już zbiera się„O, synku mój, czyś kogoś napotkał był?
O, błękitnooki mój, mów mi co sił!”
Spotkałem dziecko obok padłego kucyka
spotkałem białego z psem czarnym na smyczy
spotkałem kobietę, płonęło jej ciało
spotkałem dziewczynę, co tęczę mi dała
spotkałem człowieka o zranionej miłości
spotkałem drugiego o zranionej wrogości
twardy deszcz, twardy deszcz, twardy deszcz, twardy deszcz
na twardy deszcz już zbiera się
„O, synku mój, powiedz, jak będziesz żył?
O, błękitnooki mój, mów mi co sił!”Odejdę stąd, zanim deszcz zacznie padać
zanurzę się w gąszcz kniej najciemniejszych
gdzie znajdę tych, których dłonie są puste
gdzie kulki trucizny pływają w ich rzekach
gdzie domy i lochy są obok siebie
gdzie kata twarz zawsze jest dobrze ukrytagdzie głód jest najbrzydszy, a dusze przeklęte
gdzie ciemność to kolor, a nicość to liczba
będę mówił i wołał, i myślał, i dyszał
i kazał ze szczytu, by każdy usłyszał
i stanę na falach, nim w nich się pogrążę
a pieśń będę znał, nim usta otworzę
twardy deszcz, twardy deszcz, twardy deszcz, twardy deszcz
na twardy deszcz już zbiera się
Comments ( 15 )
Dzień dobry!
Zaskoczył mnie przymiotnik „twardy” w odniesieniu do deszczu, nawet w tak posępnej balladzie. To nawet nie przyzwyczajenie do tłumaczenia Kaczmarskiego, które słyszałem tylko raz, ale tak po prostu, „meteorologicznie”, powiedziałbym o aurze i deszczu, że są „ciężkie”. Znajdzie Pan chwilę, żeby przybliżyć swój koncept?
Pozdrawiam serdecznie, z niecierpliwością oczekując albumu dylan.pl w sklepach 🙂
PS. Czasy też są raczej „ciężkie” niż „twarde”…
Użyłem z rozmysłem. Twardy deszcz boli. I wyrywa z kolein myślowych ☺. Mam nadzieję, że się uleży w uszach. Bardzo nie chciałem „ciężkiego”, żeby nie kojarzył się właśnie z ciężkimi, trudnymi czasami, tylko żeby siniaczył…
„Hard rain” po angielsku też brzmi d z i w n i e. Rozmyślnie. Bardzo dziękuję za głos, to miło, že ktoś czyta i ma zdanie.
Dziękuję za szybką odpowiedź.
Nie wątpiłem, że użył Pan „twardego” z rozmysłem, tylko właśnie jakoś mi się nie chciał „twardy deszcz” w oczach ułożyć, pewnie z uszami będzie lepiej.
Dziękuję za wyjaśnienie, że zbitka „hard rain” też brzmi dziwnie – sorry, but my english is (jak mawiają Francuzi) „litel”.
A propos układania się w uszach, to na kiedy przewiduje Pan premierę „Pogodynki”?
Ponieważ mój angielski jest jaki jest, z niecierpliwością czekam na Waszą płytę, która przybliży mi teksty Dylana, znane do tej pory szczątkowo. Nie wypowiadam się zatem merytorycznie, mogę jedynie pisać o swoich wrażeniach – w Pańskim przekładzie powyższej ballady bardzo mi się podoba czas zaprzeszły w pytaniach matki; jak to miło, że jeszcze są tłumacze, którzy korzystają z tej pięknie brzmiącej formy 🙂
Dzięki Maciejowi Zembatemu zaprzyjaźniłem się wiele lat temu z tekstami Cohena, dzięki Zespołowi Reprezentacyjnemu – Brassensa. Wojciech Młynarski przybliżył mi Brela i Wysockiego. Za polskim kanonem Dylana tęskniłem od dawna i wielkie dzięki, że wypełnia Pan wreszcie tę lukę.
Filip, no kiedy ta płyta w sklepie (dobrym) ?!
Dobre pytanie. Do wydawcy. Robimy wszystko, żeby jak najszybciej. Muzycznie jest skończona od jakiegoś czasu. Robi się okładka.
Witam, inspirując się Pana przekładami postanowiłem rozpocząć zmagania z odtwarzaniem dylanowskiego nastroju, a jedną z pierwszych piosenek, jakie spędzały mi sen z powiek była właśnie piosenka „A Hard Rain’s A-Gonna Fall”. Od razu podkreślam, że w wielu miejscach oddaliłem się od bezpośrednich tłumaczeń na rzecz pewnej przypowieściowej spójności, ale mam nadzieję, że choć w jakimś stopniu eksperyment się udał.
SPADNIE CIĘŻKI DESZCZ..
No, powiedz, gdzie byłeś, mój niebieskooki,
No, powiedz, gdzie więc poniosły cię nogi?
Stawałem pomiędzy mglistymi szczytami,
Czołgałem się wolno autostradami,
Wszedłem w sam środek przygaszonych lasów,
I w martwy ocean bez poczucia czasu,
I w daleką ciemność wkroczyłem cmentarzysk,
Ciężki dziś, ciężki dziś, ciężki dziś, ciężki dziś,
Tak, ciężki spadnie dziś deszcz.
I co tam widziałeś, mój niebieskooki,
No, powiedz mi, jakie dostrzegłeś widoki?
Widziałem dzieci bezbronne wśród stada wilków,
Widziałem ścieżkę w diamentach, prowadzącą donikąd,
I gałąź wysoką z krwistą powłoką,
I ludzi z młotami, podobnie wysoko,
I białą drabinę zalaną wodą,
Tych, co rozmawiają i zrozumieć nie mogą,
I też nagie ostrza w niemowlęcych dłoniach,
Ciężki dziś, ciężki dziś, ciężki dziś, ciężki dziś,
Tak, ciężki spadnie dziś deszcz.
I co tam słyszałeś, mój niebieskooki,
Powiedz więc, jaki dźwięk brzmiał w rytm twojej drogi?
Słyszałem grzmoty będące jak ostrzeżenie,
I też morskie fale, zmierzające z gniewem,
I odgłos tysięcy bijących w bębny,
I tysięcy zagłuszanych, słyszałem ich szepty,
I płacz pojedynczy, a za nim śmiech wielu,
Piękne wersy poety, co się zapił w burdelu,
Błazna jednego, co wciąż ukrywał swój smutek,
Ciężki dziś, ciężki dziś, ciężki dziś, ciężki dziś,
Oj, ciężki spadnie dziś deszcz.
I kogo spotkałeś, mój niebieskooki,
No, powiedz, z kim zrównałeś swe kroki?
Spotkałem dziecko na zabitym kucu,
Dorosłego mężczyznę przeciwko psu,
I młodą kobietę, która była w płomieniach,
Dziewczynę w tym tłumie – szansę ocalenia,
Człowieka, co się zatracił w miłości,
Potem zresztą innego, w nienawistnej zazdrości,
Ciężki dziś, ciężki dziś, ciężki dziś, ciężki dziś,
Z pewnością, ciężki dziś spadnie deszcz.
I co teraz zrobisz, mój niebieskooki,
I jak chcesz rozświetlić napotkane mroki?
Wrócę, zanim znów ciężki deszcz zacznie padać,
Aż do głębin podziemi, gdzie podziemna arkada,
Gdzie wokół tych wszystkich z pustymi rękoma,
Gdzie strumienia zatrute, a trucizny od groma,
Gdzie jest dom rodzinny, a obok więzienie,
Gdzie oblicze kata schowane za cieniem,
Gdzie panuje głód i dusze w nieładzie,
Gdzie nicość stanowi jednostkę w układzie,
Tam, gdzie będę myślał, i mówił, oddychał,
Poniosą dech mgliste szczyty, gdy się będę odzywał,
Ocean martwy unosił, nim w nim nie zatonę,
Sam najlepiej wiem, co się wiążę z mym słowem,
Ciężki dziś, ciężki dziś, ciężki dziś, ciężki dziś,
Tak, ciężki spadnie dziś deszcz.
Pozdrawiam
Przepraszam, ta wersja 🙂
SPADNIE CIĘŻKI DESZCZ..
No, powiedz, gdzie byłeś, mój niebieskooki,
No, powiedz, gdzie więc poniosły cię nogi?
Stawałem pomiędzy mglistymi szczytami,
Czołgałem się wolno autostradami,
Wszedłem w sam środek przygaszonych lasów,
I w martwy ocean bez poczucia czasu,
I w daleką ciemność wkroczyłem cmentarzysk,
Ciężki dziś, ciężki dziś, ciężki dziś, ciężki dziś,
Tak, ciężki spadnie dziś deszcz.
I co tam widziałeś, mój niebieskooki,
No, powiedz mi, jakie dostrzegłeś widoki?
Widziałem dzieci bezbronne wśród stada wilków,
Widziałem ścieżkę w diamentach, prowadzącą donikąd,
I gałąź wysoką z krwistą powłoką,
I ludzi z młotami, podobnie wysoko,
I białą drabinę zalaną wodą,
Tych, co rozmawiają i zrozumieć nie mogą,
I też nagie ostrza w niemowlęcych dłoniach,
Ciężki dziś, ciężki dziś, ciężki dziś, ciężki dziś,
Tak, ciężki spadnie dziś deszcz.
I co tam słyszałeś, mój niebieskooki,
Powiedz więc, jaki dźwięk brzmiał w rytm twojej drogi?
Słyszałem grzmoty będące jak ostrzeżenie,
I też morskie fale, zmierzające z gniewem,
I odgłos tysięcy bijących w bębny,
I tysięcy zagłuszanych, słyszałem ich szepty,
I płacz pojedynczy, a za nim śmiech wielu,
Piękne wersy poety, co się zapił w burdelu,
Błazna jednego, co wciąż ukrywał swój smutek,
Ciężki dziś, ciężki dziś, ciężki dziś, ciężki dziś,
Oj, ciężki spadnie dziś deszcz.
I kogo spotkałeś, mój niebieskooki,
No, powiedz mi, z kim zrównałeś swe kroki?
Spotkałem dziecko na zabitym kucu,
Dorosłego mężczyznę przeciwko psu,
I młodą kobietę, która była w płomieniach,
Dziewczynę w tym tłumie – szansę ocalenia,
Człowieka, co się zatracił w miłości,
Potem zresztą innego, w nienawistnej zazdrości,
Ciężki dziś, ciężki dziś, ciężki dziś, ciężki dziś,
Z pewnością, ciężki dziś spadnie deszcz.
I co teraz zrobisz, mój niebieskooki,
I jak chcesz rozświetlić napotkane mroki?
Wrócę, zanim znów ciężki deszcz zacznie padać,
Aż do głębin podziemi, gdzie podziemna arkada,
Gdzie wokół tych wszystkich z pustymi rękoma,
Gdzie strumienia zatrute, a trucizny od groma,
Gdzie jest dom rodzinny, a obok więzienie,
Gdzie oblicze kata schowane za cieniem,
Gdzie panuje głód i dusze w nieładzie,
Gdzie nicość stanowi jednostkę w układzie,
Tam, gdzie będę myślał, i mówił, oddychał,
Poniosą dech mgliste szczyty, gdy się będę odzywał,
Ocean martwy unosił, nim w nim nie zatonę,
Sam najlepiej wiem, co się wiąże z mym słowem,
Ciężki dziś, ciężki dziś, ciężki dziś, ciężki dziś,
Tak, ciężki spadnie dziś deszcz.
Gratuluję. Naprawdę, bo to utwór-wyzwanie. Nad jednym miejscem bym jeszcze popracował: wers Gdzie wokół tych wszystkich z pustymi rękoma uprasza się o jakieś dopełnienie (co wokół nich?), skoro kolejne frazy to nadal wyliczenie GDZIE… GDZIE… Ale to też kawał roboty. Piszę TEŻ, bo sam też posiedziałem nad nim.
Ten wiersz-nie wiersz (właściwie opowieść) zrobił na mnie niemałe wrażenie. Jestem młodzieżą +40, i dla mnie guru tekstów był Jacek Kaczmarski. Ten zbiór perfekcyjnie dobranych słów, wątków i podtekstów jest przejmującym do głębi obrazem dzisiejszego świata w sferze duchowej i kulturowej, przy czym w sposób prawie obsceniczny pokazuje negatywy (niemowle z dziką sforą, miecze i strzelby w dziecięcych rękach) a pozytywy owija w piękny kokon poezji – dziewczyna co tęczę dała.
Tak właśnie. Dobre piosenki/utwory literackie wciąż odnawiają swoją aktualność. Dziękuję.
Twardy deszcz brzmi mi jak z reklamy czegoś do zmiękczania wody.
I tak za mną łaziło i łaziło aż wreszcie. Hardy deszcz.
Albo z reklamy środka na potencję.