TWEETER AND THE MONKEY MAN
Gangsterska historia ze Springsteenem w tle, podpisana przez pięciu braci Wilbury.
{il. za https://stoodmuffin.deviantart.com/art/Tweeter-and-the-monkey-man-2-510289843}
Opowieść była taka: kiedy George Harrison i Jeff Lynne skrzyknęli gwiazdorski kwintet wyleniałych luzaków, czyli Travelling Wilburys, Dylan znajdował się ciągle w dołku twórczym. Miał za sobą kilka lat mało inspirujących płyt, w tym koncertowego pewniaka, z którego wyszło wielkie nic – Dylan & the Dead. Płyta brzmiała, jakby wszystkim strasznie nie chciało się grać – ani samemu Dylanowi, ani koncertowym wyjadaczom Grateful Dead.
Nagła konfrontacja z Lynne’em, Harrisonem, Royem Orbisonem i Tomem Pettym zaowocowała odblokowaniem zatoru. Z Harrisonem i Pettym wielokrotnie współpracował, ale tym razem nie było żadnego musiku, żadnego kontraktu, czysta zabawa. I ta zabawa dała w efekcie co najmniej dwie fajne piosenki. W tym jedną naprawdę kapitalną.
Jak wspominał potem Petty, Dylan siadł z nim w kuchni i powiedział: „Chciałbym napisać jakąś historię, która się będzie działa w New Jersey. I mam jednego bohatera, o ksywie Tweeter. Potrzebny jest drugi”. „Monkey Man” – rzucił Petty. „Super – Dylan na to – Tweeter i Monkey Man”. Potem jeszcze, jak wspominał z kolei Harrison, Tom i Bob gadali długo o typowo amerykańskich wątkach, z których ani on, ani drugi Angol Lynne niewiele czaili, po czym całość rozmowy została – pewnie przez samego Dylana – spisana w formie piosenki o dwóch dilerach narkotyków (w tym jednym transseksualiście), ścigającym ich tajniaku, nocnych rajdach po całym stanie i epilogu jakże podobnym w nastroju do ostatnich obrazów z pamiętnej epickiej opowieści Lily, Rosemary and the Jack of Hearts. I tam, i tu mamy krajobraz po bitwie i średnie perspektywy oraz niedające się zagłuszyć wspomnienia.
I jest jeszcze jeden ciekawy wątek. Dylan upchał w tekście piosenki mnóstwo aluzji do twórczości Bruce’a Springsteena. Mamy Thunder Road, State Trooper, Factory, Stolen Car, Mansion on The Hill, The River, Lion’s Den, Paradise… A także Jersey Girl, którą Springsteen z powodzeniem wykonuje od lat, a napisaną przez Toma Waitsa. Czy to miał być żart, czy hołd? Raczej to drugie.
Wyszło raźnie, fajnie i z pomysłem:
https://www.youtube.com/watch?v=3Dk1Tfj2mAA
Dylan chyba nigdy nie wykonał na żywo tego kawałka, podpisanego, zgodnie z umową, przez wszystkich członków Travelling Wilburys [Nelson Wilbury, Otis Wilbury, Charlie T. Wilbury Jr., Lefty Wilbury, Lucky Wilbury]. Petty za to chętnie sięgał na koncertach po piosenkę, do której przyłożył się co najmniej koncepcyjnie.
Przekład piosenki na polski kusił mnie od dawna, ale wszystkie odsyłacze do tych „Americana” i świata Springsteena nieco onieśmielały. W końcu jednak uznałem, że sama historia i napęd piosenki będą wystarczająco komunikatywne. Tło było w końcu nieczytelne nawet dla Lynne’a i Harrisona.
„Monkey Man” stał się u mnie Małpim Królem. Gorzej było z Tweeterem, który kiedyś był facetem, potem stał się Jersey girl. „Tweet” znaczy „ćwierkać”. Ale „Ćwierkacz” czy „Świrgoń” (PRL-owskie konotacje!) brzmiały słabo. W końcu wybrałem Pikusia, że niby w końcu to wszystko pikuś. Tekst powstał w ciągu jednego sierpniowego dnia 2017 roku.
Od kilku koncertów gramy tę piosenkę z powodzeniem. To dość oczywiste, bo riff i motoryka dobrze „wchodzą”. Nie cudowaliśmy z aranżacją. Obaj z Jackiem gramy na gitarach akustycznych charakterystyczny riff, perkusja i gitara basowa grają swoje, a Tomek wypełnia całość brzmieniem organowym.
I leci tak:
Małpi Król i Pikuś chcieli kasę mieć na czas
więc późną nocą ożenili kokę oraz hasz
tajniakowi, który siostrę miał imieniem Sue
a o dziwo panem serca jej był Małpi Król
Pikuś skautem był, lecz do Wietnamu wzięli ją
i choć innym dziś to wisi, spotkał ją tam ciężki los
oboje czuli, że w New Jersey będą wolni już
więc dziewiątką gnali, po drodze kradnąc wóz
Mury padły w krąg
z piekieł dobiegł huk
nie widziałem ich, jak stały
ani gdy runęły w gruz
Na Małpiego Króla tajniak dawno ostrzył ząb
już w dzieciństwie marzył, że zapuszkują go
Sue za żonę gangster Bill wziął, gdy czternaście miała lat
z rezydencji do Małpiego Króla kartki jęła słać
Oślepieni światłem, z piskiem opon wpadli w Raj
zza kółka Pikuś wyskoczyła, na szosie został wrak
tajniak zaparkował, mówi: „Każdy z was tu łże
jak się zaraz nie poddacie, wszystko to się skończy źle”
Mury padły w krąg
z piekieł dobiegł huk
nie widziałem ich, jak stały
ani gdy runęły w gruz
Stanowy glina zza karetki wylazł, ale wtem
Pikuś gnata wzięła i mu przestrzeliła łeb
przy fabryce wymarłej, tam, gdzie z pamiątkami kiosk
tajniak przywiązany stał i swój przeklinał los
Nazajutrz tajniak ruszył w pościg, nie zaznawszy snu
całą sprawę brał do siebie, nic go nie obchodził łup
Sue nieraz mu mówiła: „Tyś sam mnie uczył, że
ten w zgodzie z prawem w Jersey jest, kto nie da schwytać się”
Mury padły w krąg
z piekieł dobiegł huk
nie widziałem ich, jak stały
ani gdy runęły w gruz
Gdzieś koło mamra w Rahway na wiór im wysechł bak
tajniak dopadł ich, powiedział: „To się musi skończyć tak”
Sue wybiegła z łóżka, mówi: „Muszę pilnie wyjść”
z szuflady wzięła broń: „Nie pytaj, po co, lepiej śpij”
Na miejscu tajniak leżał, w ustach błoto miał i pył
Małpi Król na moście stal, a Pikuś żywą tarczą był
do Małpiego Króla Sue wyrzekła słowa te:
„Pikusia znałam, zanim w dziewczę z Jersey zmienił się”
Mury padły w krąg
z piekieł dobiegł huk
nie widziałem ich, jak stały
ani gdy runęły w gruz
W Jersey City spokój, tylko ktoś gdzieś rąbie drwa
ja w szulerni siedzę, co się zwie Jaskinia Lwa
telewizor w barze ktoś rozwalił w drobny mak
gdy Małpiego Króla pokazali w wiadomościach dnia
Na Florydę się wybiorę, żeby słońca zażyć ciut
tu widoków nie ma, wszystko się zdarzyło już
czasem mi po głowie chodzi Pikuś, czasem Sue
czasem zaś nikt inny – tylko Małpi Król
Mury padły w krąg
z piekieł dobiegł huk
nie widziałem ich, jak stały
ani gdy runęły w gruz
Comments ( 3 )
Nie wiem czy słusznie, ale klimat opowieści trochę przypomina mi Celinę Stanisława Staszewskiego rozsławioną przez Kazika i Kult. Pieśń w oryginale jest świetna; liczę, że niedługo usłyszę Waszą wersję. Szkoda tylko, że Tom i Bob już nic razem nie stworzą, Obaj to jedni z moich absolutnie ulubionych prawdziwie amerykańskich artystów.
Zagramy ją pewnie 15 maja w Toruniu i 20 maja w Krakowie. Ma Pan blisko?
Rzut beretem. Jakieś 500 kilometrów 😉
Miałem być w zeszłym roku we Wrocławiu w czerwcu, nawet bilet był kupiony, ale choroba nie przeszkodziła. Pozdrawiam